Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Rodzicielstwo

– Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? – Zawalona tobołkami, dosyć tęga kobieta, usiadła z impetem obok mnie jeszcze zanim skończyła zadawać pytanie.

– Tak, niech pani siada. – Nieliczni pasażerowie docenili mój dowcip, chichocząc pod nosem.

– Ło Jezu…, ale się zmachałam. Wie pani, jak to jest, człowiek biega po tych sklepach, jak głupi, bo to trzeba, tamto trzeba. No i z tego wszystkiego uciekł mi poprzedni autobus. A moje maleństwo czeka na mnie samo w domu…

Początkowo ignorowałam ten potok słów, którego w takich miejscach, jak autobus, czy poczekalnia u lekarza, nie cierpię. Ale wzmianka o maleństwie zwróciła moją uwagę.

– Ile ma lat? – spytałam z niekłamaną ciekawością.

– Cztery skończy w czerwcu.

– Boże, przecież to jeszcze malota! – mocno się zbulwersowałam. – Nie może jeszcze samo zostawać! Nie boi się pani?

– Jeszcze jak, pani kochana, ale nie miałam wyjścia. Zwykle jeździ wszędzie ze mną, albo zostaje z moją mamusią. Dziś jednak sytuacja była kryzysowa i… rozumie pani, nie dało rady inaczej…

Cóż, to jej dziecko. Nie mnie oceniać. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam udawać, że czytam coś na iPhonie.

– A wie pani, wczoraj moje kochanie tak ślicznie mnie przywitało, buziakom nie było końca! Aż się człowiekowi chce wracać do domu…

Zatem mój wybieg z komórką się nie powiódł. Dobra, chwilę mogę pogadać.

– Chłopczyk, czy dziewczynka? – zapytałam.

– Stasiu! – wypaliła z dumą. Gdzieś z tyłu znów usłyszałam chichot.

– Ładnie – odpowiedziałam uprzejmie, choć niezupełnie szczerze. – Musi być już bardzo samodzielny.

– O, i to jak! – Duma jej w głosie i postawie spowodowała, że wydała mi się jeszcze grubsza. – Już umie sam wyciągnąć sobie jedzenie z pojemnika na dolnej półce. I kupę już robi tam gdzie trzeba. Bo wie pani – tu ściszyła głos do szeptu – jeszcze niedawno zdarzały się sporadyczne wpadki.

– No cóż, bywa – bąknęłam z braku pomysłu na jakąś sensowną odpowiedź.

– Mam tylko problem, bo bardzo niechętnie daje się ubierać. Ze złości czasem potrafi mnie nawet podrapać.

–  Tu niestety pani nie pomogę, bo nie mam doświadczenia. Ale to pewnie minie, większość fanaberii z dzieciństwa mija. – Starałam się odpowiadać tak, by zamykać wątek. Zazwyczaj to kończy konwersację. Zazwyczaj.

– W tamtym tygodniu byliśmy u fotografa. Zrobił nam śliczną sesję. – Podekscytowanie w jej głosie zwiastowało dłuższą opowieść. Westchnęłam.– Stasiu jest bardzo fotogeniczny. Urodzony model. A jak się ślicznie umie uśmiechać do zdjęć! Ja tu gdzieś miałam jedno, to pani pokażę. – Zaczęła szperać w torebce, co nie przeszkadzało jej trajkotać dalej. – Wcześniej musieliśmy oczywiście pójść do fryzjera, bo ja sobie z tymi jego kołtunami nie daję rady…

– Kołtunami? – ze zdziwieniem usłyszałam, że pytam. Nie spotkałam do tej pory nikogo, kto by w ten sposób mówił o włosach swojego dziecka.

– A co pani myśli? Jak Staś godzinami potrafi tarzać się po dywanie a potem ucieka przed grzebieniem za szafę…

Zdębiałam. Groteskowy obraz, który w tej chwili pojawił mi się w głowie, zapewne stanął też przed oczami innych słyszących (wbrew swej woli w większości) tę opowieść.

– O, jest wreszcie! To nasze zdjęcie, niech pani spojrzy: ja i mój Staś!

Spojrzałam. Ze zdjęcia spoglądała na mnie tęga pani i jej… kudłaty kociak. I – co by nie powiedzieć – faktycznie, uśmiechał się.

Leave a comment



Pisarska Kafejka Wszelkie prawa zastrzeżone 2024

Kopiowanie bez zezwolenia zabronione.