Dostosuj preferencje dotyczące zgody

Używamy plików cookie, aby pomóc użytkownikom w sprawnej nawigacji i wykonywaniu określonych funkcji. Szczegółowe informacje na temat wszystkich plików cookie odpowiadających poszczególnym kategoriom zgody znajdują się poniżej.

Pliki cookie sklasyfikowane jako „niezbędne” są przechowywane w przeglądarce użytkownika, ponieważ są niezbędne do włączenia podstawowych funkcji witryny.... 

Zawsze aktywne

Niezbędne pliki cookie mają kluczowe znaczenie dla podstawowych funkcji witryny i witryna nie będzie działać w zamierzony sposób bez nich. Te pliki cookie nie przechowują żadnych danych umożliwiających identyfikację osoby.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Funkcjonalne pliki cookie pomagają wykonywać pewne funkcje, takie jak udostępnianie zawartości witryny na platformach mediów społecznościowych, zbieranie informacji zwrotnych i inne funkcje stron trzecich.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Analityczne pliki cookie służą do zrozumienia, w jaki sposób użytkownicy wchodzą w interakcję z witryną. Te pliki cookie pomagają dostarczać informacje o metrykach liczby odwiedzających, współczynniku odrzuceń, źródle ruchu itp.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Wydajnościowe pliki cookie służą do zrozumienia i analizy kluczowych wskaźników wydajności witryny, co pomaga zapewnić lepsze wrażenia użytkownika dla odwiedzających.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Reklamowe pliki cookie służą do dostarczania użytkownikom spersonalizowanych reklam w oparciu o strony, które odwiedzili wcześniej, oraz do analizowania skuteczności kampanii reklamowej.

Brak plików cookie do wyświetlenia.

Praca zdalna

– Tato! – usłyszałem z pokoju. – Tato! Taaaaatooooo!

– Słucham, skarbie – odpowiedziałem, automatycznie przewijając stronę przeglądarki w dół. Nawet nie czytałem treści.

– Ulepimy dziś bałwana?

Cholerna „Kraina Lodu”! Jak można tak wyprać mózg pięciolatce?

– Nie da rady – odpowiedziałem spokojnie, wiedząc, że na tym się nie skończy. Zamknąłem stronę i czekałem na to, co musiało nastąpić.

Tap, tap, tap… Córcia przyczłapała do mojego biurka.

– Tato, ale ja CHCĘ ulepić ładnego bałwanka. – Spojrzała na mnie, jak dyktator wydający dekret patrzy na swojego sekretarza.

– Kochanie… – zaczynam niepewnie, bo przeczuwam, jaki los może mnie spotkać. – Nie da rady, niestety.

– Ale ja chcę!

– Dzisiaj nie można. Zresztą – pokazuję za okno – niedługo będzie ciemno.

– Przecież niedawno wstałam. – W jej głosie słychać pobłażliwy ton. – Jest dopiero jedenasta.

Cwaniara. Ktoś powinien beknąć za nauczenie jej zegara.

– Nie da rady ulepić bałwana – powtarzam z nadzieją, że metoda zdartej płyty zadziała.

– Tato, chodźmy na pole. Obiecuję, że bałwanek będzie bardzo ładny.

– Wierzę, córeczko. Na pewno byłby śliczny…

– To co? Ubierać butki?

– Nie, poczekaj – staram się szybko coś wymyślić. Może to? – Najpierw trzeba coś zjeść, posprzątać zabawki, zamieść śmietki z podłogi – zaczynam wyliczać z nadzieją, że zdołam zmienić jej plany i wygram. Mija zaledwie chwila.

– Już zrobione! – uśmiecha się z miną, jakby zdobyła ośmiotysięcznik.

– Ale… jak to: zrobione?

– No, tato, zrobione. Mówię. Zamiotłam podłogę.

– Zamiotłaś? – opadła mi szczęka. – Jak?

– No, wzięłam miotłę i zamiotłam.

– Gdzie? Nie zauważyłem, żebyś brała szufelkę.

– Szufelkę? – spytała szczerze zdumiona. – Tato, ale przecież chyba wiesz, że szufelką się nie zamiata, co?

– Masz rację, kochanie – z tą argumentacją nie mogłem polemizować.

– Więc zamiotłam już podłogę…

– Chwila! – przerwałem jej, rozglądając się po pokoju. – A gdzie zabawki?

– No…, zamiotłam.

– Co?

– Tato, przecież ci mówię: zamiotłam razem ze śmietkami.

– Ale dlaczego najpierw nie posprzątałaś zabawek?

– Po co, tato, robić to samo dwa razy, kiedy można raz?

Słuszne pytanie. Postanowiłem na nie nie odpowiadać.

– Zamiotłam. Wszystko!

Ewidentnie zaczynałem przegrywać. Co jeszcze mogłem wymyślić? Jak tę małą odwieść od pomysłu, żeby akurat teraz iść lepić jakiegoś cholernego…

– Bałwana! – krzyknęła. – Chcę lepić bałwana!

Mój zalany dopaminą i ogromną ilością kortyzolu mózg wszedł na wyższe obroty. Kończyły mi się argumenty.

Mam! Pradawne, odwieczne koło ratunkowe w walce z dziećmi.

– A śniadanie? Nic nie jadłaś. Zaraz przygotuję ci coś…

– Jadłam już. – Pokazała mi otwartą na całą szerokość buzię.

– Co jadłaś? – Znowu mnie zatkało.

– Ciasteczko.

– Ciasteczko? Jakie? Skąd? Nie dawałem ci żadnego…

– Sama wzięłam – odpowiada z dumą. – Przecież lubisz, jak sama robię różne rzeczy.

Diablica, czy co? Ma gdzieś schowany doktorat z perswazji? Patrzę na górną szafkę. Żadnego podstawionego krzesła. Żadnej zwyżki, podnośnika ani platformy. Nawet drabinki sznurowej. A może kogoś przekupiła? Ta słodka minka to całkiem skuteczna waluta. Nieważne, czy ktoś jej dał, czy sama podwędziła z szafki. Wygrałem los na loterii. Postanowiłem się tego chwycić i nie puszczać. Przecież wie, że nie wolno, dlatego też żadnego bałwana nie będzie. Ha!

Zacznę delikatnie. Chcę powoli smakować zwycięstwo.

– Kochanie – zaczynam czułym głosem. – A skąd miałaś ciasteczko?

Zaraz ją rozgromię.

– Z parapetu przy łóżku.

– Para… parapetu?

– Zostawiłeś połowę paczuszki Delicji, które jadłeś w nocy. – Przeprowadziła kontratak. A później dobiła. – To był super pomysł, tato, żeby mi zostawić ciasteczka na rano. Bo przecież wiesz, że sama do szafki jeszcze nie sięgam i mi nie wolno.

Rozlałem się zrezygnowany na krześle.

– To idziemy ulepić bałwana! Chodźmy, chodźmy… – Jęczenie nabierało coraz wyższych rejestrów.

– Nie da rady. – Rozłożyłem ręce w geście rezygnacji.

– Da!

– Niestety. To będzie trudne.

– Tato… – Spojrzała na mnie wzrokiem kota ze „Shreka”. Serce mi rozmiękło. – Przecież ty potrafisz wszystko.

Kurwa!

– Dziękuję kochanie…

– To chodźmy ulepić bałwana – przerwała mi.

– Chciałbym bardzo, ale nie da rady.

– Dlaczego? – mina w podkówkę.

Cóż, doświadczenie jest najlepszym nauczycielem. Postanowiłem dać jej życiową lekcję.

– Chodź, kochanie. – Podniosłem ją i postawiłem na moich kolanach. – Popatrz przez okno na podwórko.

– Dobrze, tato.

– Tam chcesz ulepić bałwana?

– Tam! – pokazuje paluszkiem. – Obok ławki. Tam, gdzie ostatnio.

– Okej – posadziłem ją na kolanach. Będę delikatny. – Nie można ulepić bałwana.

– Dlaczego?

– Bo jest lipiec.

Spojrzała na mnie. Zrobiło mi się jej szkoda. Życie nie powinno zabijać tak ważnych marzeń w tak młodym wieku. Świat nie jest sprawiedliwy. To przecież niczyja wina, że jest lipiec. A jednak potrafi to zdruzgotać oczekiwania tak cudownego człowieczka.

– Dobra. – Wyrwała mnie z zamyślenia. – Trudno. Idę się bawić.

– Ale… – Co? Już?

Tap, tap, tap… Już jej nie ma.

Zamarłem z głupawą miną. Wynicowała mi mózg na lewą stronę i poszła się bawić.

Zdolność myślenia wróciła dopiero po chwili. Odwróciłem się do komputera i uśmiechnąłem się. Ha! Cała mama.

Prezentacja. Mam jeszcze sporo pracy.

– Tato? – Słyszę z pokoju obok. Lodowaty dreszcz przebiegł mi po plecach. Zacząłem się bać.

– Co, kochanie?

– Pojedziemy do sklepu? – Ok, to normalne, bezpieczne pytanie.

– Tak. Za chwilę, dobrze?

– Aha.

– A chcesz coś kupić? – W końcu to kobieta. Po takim ciosie zakupy poprawią jej humor i osłodzą gorycz rozczarowań.

– Tak – padła zdecydowana odpowiedź. Już podjęła decyzję.

– A co? – zapytałem i powracając do normalności otworzyłem przeglądarkę.

– Dużo śniegu.

Zamknąłem przeglądarkę. Energicznie potarłem dłońmi policzki. Wydała mi bitwę, ale tej rękawicy nie zamierzałem podnosić.

– W sklepie nie mają śniegu.

– Na pewno?

– Tak – brnę.

– Sprawdzałeś może?

O cholera! Chce mieć to na piśmie. Pułapka? Trudno, nie dam się.

– Tak – łżę, jak pies. – Sprawdzałem wczoraj, gdy kupowałem kiełbasę.

– Ok – odpowiedziała mi zawiedzionym głosem.

– Pobaw się w coś – zaproponowałem.

– Dobrze, tato.

Wróciłem do pracy. Przeglądarka. Prezentacja. Zestawienia. Raporty.

– Tato?

Wzdycham bezgłośnie.

– Tak, córeczko?

– Zmiotłam śmietki i zabawki pod łóżko. Wyciągniesz mi zabawki?

Pora zostać bohaterem.

Zamykam laptop.

Idę wyciągnąć zabawki.

Jest jedenasta piętnaście.

Żoneczka wróci o siedemnastej.

 

Dopisek:

Już kilka osób pytało mnie, czy to wydarzyło się naprawdę… Na to pytanie nie odpowiem 🙂

Leave a comment



Pisarska Kafejka Wszelkie prawa zastrzeżone 2024

Kopiowanie bez zezwolenia zabronione.