Na przystanku autobusowym nie ma nikogo, oprócz mnie. Jesienne popołudniowe słońce niechętnie przedziera się przez łysiejące korony drzew. Wiatr znęca się nad strzępem porwanej gazety, miotając nią to tu, to tam. Nie chce mi się jechać. Matko, jak mi się nie chce…! Najchętniej wróciłabym do domu, zanim się zrobi szarówka. Nie lubię tej pozbawionej jakiegokolwiek kolorytu pory dnia. Napawa mnie dziwnym niepokojem.