Witamy w Pisarskiej Kafejce
Zaparz sobie kawę i zanurz się w lekturze 🙂
Ten upał mnie zabije
Czasem człowiek rankiem w sennym ogłupieniu
Idiotyzm uczyni wbrew sobie samemu.
Za tępotę trzeba zapłacić sowicie.
Czasem głupio wstawać już o samym świcie.
Buszujący w zbożu
wiem że tam jesteś
siedzisz w wysokiej trawie
i tylko czubek twojej głowy
lekko wystaje nad źdźbła
Widzieliście śnieg
jakby to było z góry założone
wraz z wybiciem grudnia
z nieba zleciał puch
szczęśliwy że znów dopuszczono go do głosu
Upadłe trociny – leśne epitafium
Na skraju polany stary pniak próchnieje,
na nim zamyślony siedzi drwal brodaty.
W ręku trzyma piłę i na wprost spogląda.
Jeszcze chwila i trzeba wziąć się do roboty.
Zmiana czasu
Na przystanku autobusowym nie ma nikogo, oprócz mnie. Jesienne popołudniowe słońce niechętnie przedziera się przez łysiejące korony drzew. Wiatr znęca się nad strzępem porwanej gazety, miotając nią to tu, to tam. Nie chce mi się jechać. Matko, jak mi się nie chce…! Najchętniej wróciłabym do domu, zanim się zrobi szarówka. Nie lubię tej pozbawionej jakiegokolwiek kolorytu pory dnia. Napawa mnie dziwnym niepokojem.
Że kocham
kocham
mówię ci to
żebyś się nie przestraszył
gdy przyjdę wieczorem
pod twój dom
Shit happens
Piotr rozmasował bolące skronie i stęknął. Projekt, nad którym skupiał się w tej chwili, nie mógł być dalej odwlekany w czasie. Pewne czynniki nie mogły do tego dopuścić. Gdyby nie wyrobił się z tym zadaniem, mógłby rozejść się konkretny smród na całym wydziale. A do tego nie można było dopuścić. Na szczęście znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie. Choć niewiele brakło, a byłby się skompromitował w obecności całego zespołu.
Świąteczne pragnienie
Tegoroczna zima dawała się wszystkim mocno we znaki. Siarczysty mróz z każdym dniem przybierał na sile a szalejąca już niemal tydzień zawierucha zdawała się nie mieć końca. Nikt, jeśli nie musiał, nie wystawiał nosa z domu.
Przenikliwy wiatr chłostał niemiłosiernie, wdzierając się przez szpary prowizorycznej, rozlatującej się już budy. Potworne dreszcze nie przestawały wstrząsać wychudzonym ciałkiem potarganego, brudnego psiaka.
Morderstwo przy ulicy Bławatnej
Świadomość Michała zaczynała powoli się budzić. Nocne odmęty snu mijały bezpowrotnie. Ciszę odmierzało jedynie tykanie zegara.
Ranek przywitał go ciężkimi kroplami deszczu. Za brudnymi szybami w oknach bez firanek przewijały się nisko wiszące ołowiane chmury. Dawały przedsmak najbliższej dniówki, która zapowiadała się parszywie.
Jak każda inna zresztą.
Niedokończony wiersz o zasadach pisania…
Rozpocząć już pora, dobry czas jest na to.
Zapiszę me myśli, nim upadną w błoto.
Wszystkie te bez sensu słowa zapisane
Mam nadzieję szybko będą zapomniane.
Przypadek
Wypatrywałam zamówionej taksówki. Oddychałam głęboko, próbując uspokoić kołaczące serce. To był dzień, na który czekałam całe życie. Szansa, o którą prosiłam, nie bardzo wierząc w to, że ją dostanę. To spotkanie zadecyduje o całej mojej karierze. O wszystkim.
Wdech – wydech.
Wskazówka
Zatrzasnęła za sobą drzwi i ciężko dysząc rozejrzała się w popłochu. Ciemny hol był pusty, znajdowało się w nim jedynie małe okno po prawej stronie i prowadzące na górę schody po lewej. Podbiegła do okna. Za wysoko, nie skoczy. Żadnego balkonu, gładka ściana – nie da rady po niczym zejść.
Czy to już koniec?
Siedzę tu już dwa dni. Dziś rano skończyła mi się woda. To samo miejsce. Monotonia. Bezkresny obszar jałowej pustyni. A ja leżę na piasku pośrodku tego szarego morza. Gdzieniegdzie wystają suche kępki traw smagane zimnym, nocnym wiatrem. Słychać tylko jego szum.
Dżentelmen
Ech, cóż się podziało z tym naszym światem…
Zdaje się stanął na głowie.
Dzisiaj, kiedy ktoś w autobusie kichnie,
nikt mu nie powie “na zdrowie”.
High life
Ekskluzywne zakupy i francuski bon ton,
zwiedzam każdą paryską alejkę.
A wolałabym iść wiejską drogą,
byle ciebie móc trzymać za rękę.
Najnowsze komentarze